Polskie jabłka i gruszki nie mogą przekroczyć rosyjskiej granicy

Polskie jabłka i gruszki nie mogą przekroczyć rosyjskiej granicy

Wschodnie służby zatrzymały 44 tony gruszek i jabłek, które ich zdaniem przekraczają dopuszczalny poziom pestycydów i azotanów. Normy są rzeczywiście przekroczone czy to kolejny incydent z polską żywnością w tle mający utrudniać dostęp do rosyjskiego rynku?

– Zapewniam, że polskie służby każdego dnia interesują się kilkudziesięcioma przypadkami nieprawidłowości z różnych stron świata, to jest standard, nie ma co straszyć – komentuje minister rolnictwa, Stanisław Kalemba. Reakcja polskich służb jest nad wyraz spokojna. Ministerstwo podkreśla, że polskiemu sektorowi rolno-spożywczemu potrzebna jest życzliwość i dobra promocja, a nie czarnowidztwo. – Będziemy chcieli wyjaśnić wszystkie przypadki, które Rosjanie stwierdzili, planujemy spotkanie ze służbą rosyjską, odpowiednie pismo w tej sprawie – zapewnia Tadeusz Kłos, Główny Inspektor Ochrony Roślin i Nasiennictwa.

Jak podaje Eurostat, eksport polskich jabłek wyniósł w zeszłym roku ponad milion ton. Aż 60 proc. wartości eksportu trafiło do Rosji. Jesteśmy więc znaczącym graczem, a to pociąga za sobą konsekwencje – tak twierdzą eksperci branży rolniczej. – Nie do końca chodzi tutaj o jakość polskiej żywności, która jest w stu procentach zagwarantowana, raczej o walkę konkurencyjną i informacje medialne – mówi Łukasz Dominiak z Krajowej Rady Drobiarstwa.

Nieoficjalnie mówi się, że takie działania ze strony Rosji to prowokacja, która ma zmusić polskich producentów do wprowadzenia nadzwyczajnego systemu certyfikacji. To wiąże się z dodatkowymi kosztami. Wpływy miałyby zasilić rosyjską kieszeń. – My nie mamy żadnych obaw, nie boimy się żadnych kontroli, jesteśmy w stanie się poddać weryfikacji, wprowadzić takie systemy, jakie partner będzie chciał – dodaje Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.

Nikt nie obawia się o rosyjskie embargo na polskie owoce, bo zdaniem producentów, ich wysoka jakość jest niepodważalna. – Ponad 90 proc. producentów owoców i warzyw jest w systemie integrowanej produkcji, 30 proc. jest w systemie EuroGap. Myślę, że nasza produkcja w tym systemie jest bezpieczna – twierdzi Leszek Przybytniak, producent jabłek z Uleńca k. Grójca.

W ostatnim czasie rosyjska Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego zgłosiła zastrzeżenia do jakości polskiego mięsa i serów. Główny lekarz sanitarny przekonuje, że w tych uwagach nie ma podtekstu politycznego.

Dominika Panek